Patrząc dziś z perspektywy droga do Dushanbe była zabójcza.
1. Umieraliśmy ze śmiechu. Grubcio i Dziadek postarali się dla nas o rozrywkę z najwyższej półki. Pierwszy mówił do nas całą czas po rosyjsku z dołączając niemieckie końcówki (typu ich, mich, verpiss dich). Oprócz tego zniknął na dwie godziny na jednym z postojów tłumacząc, że poszedł odwiedzić ciocię. Chyba raczej jej zapasy, bo wrócił z wielkimi pakami jakichś dziwnych owoców. Drugi, Dziadek, miał bujny wąs i nie dawał sobie dmuchać w kaszę, palił mocne bez filtra zapijając Baltiką 9 (piwko co smakuje jak wódeczka). No i przede wszystkim jewo tawarisz byl w Maskwie!
2. Wtedy po raz pierwszy złapała mnie choroba lekkomyślnego turysty, co sanitizer wrzucił na dno plecaka. Na szczęście dzisiejsza medycyna czyni cuda i za przysłowiowe 9.99 wrócili mnie do życia.
3. Jeszcze do niedawna trasa ta była o połowę węższa, używana jedynie do transportów wojskowych (wtedy Khorog ze światem łączyło tylko małe lotnisko). Mijaliśmy porzucone czołgi i pola minowe. A za rzeczką (dziką i wzburzoną) był już Afganistan, można było dojrzeć przycupnięte na zboczach domki czy samotnego wędrowca z osiołkiem... Nęci, nęci.
4. Wytrzęsło nas równo. Wysiadając z auta głowę, łokcie czy kolana miałam na maksa poobijane. Do tego brak snu i do stolicy dotarliśmy totalnie wymęczeni.
Potem dowiedziałam się, że tydzień przed naszym przejazdem osunęły się tam skały i busik, pewnie taki jak i nasz, spadł i rozbił się. Zdecydowanie ta wiadomość nie była mi potrzebna wcześniej, szczególnie, że nasz kierowca nie był zwolennikiem ograniczenia prędkości do 50...
W mieście błyskawicznie dostaliśmy wizę tranzytową do Kirgistanu. Pożegnanie z O., ponieważ następnego dnia leciała już do Polski, a nam trzeba było dotrzeć szybko, szybko, szybko znowu na granicę. Krótki sen i o jakiejś chorej godzinie, koło siódmej, znowu wylądowaliśmy na kolejnym parkingu. I tam pojawił się Sponsi.
mniej gadania więcej zdjęć :D
OdpowiedzUsuńM.
e tam, spodobało mi się.
OdpowiedzUsuńOk. Temat zabójczości drogi do Dushanbee mamy już omówiony i rozłożony na czynniki pierwsze.
OdpowiedzUsuńTeraz zastanowiłbym się nad tym, dlaczego Ecia nie wrzuca żadnych zdjęć. Cztery możliwe powody:
1. Stara się zbudować odpowiednie napięcie przed pokazaniem zdjęć.
2. Pisząc o trudach podróży chce usprawiedliwić kiepskość swoich zdjęć.
3. Sprzedała już zdjęcia National Geographic, Geo albo czemuś podobnemu i nie może ich pokazywać przed publikacją.
4. Nigdzie nie wyjeżdżała, spędziła 2 miesiące zaszyta w Lipkowie.
:)
hm, to może być prawda!
OdpowiedzUsuń